Tak, tak, to nie żart! Ostatnio głośno jest o tym na grupach ogrodniczych portalu społecznościowego, na którym użytkownicy sprzedają nadwyżki ze swoich ogrodów. Pani sprzedała patyczki (sztobry) hortensji za zawrotną kwotę 10 zł i została ukarana mandatem 5 tysięcy złotych. I to naprawdę nie jest żart. Rośliny bowiem, czy też ich odmiany bardzo często mają bowiem swojego twórcę. I on, jak każdy twórca dzieła ma do tego dzieła wyłączne prawo. A jeśli i Ty chcesz mieć do tego dzieła prawo, musisz za to zapłacić, czyli wykupić licencję lub zakupić roślinę, która licencję posiada bo zakupił ją producent lub pośrednik. Dotyczy to zarówno żywych roślin jak i ich części (bulw, kłaczy, sztobrów) oraz nasion. Większość odmian jest chroniona przez 25 lat, a drzewa, winorośl i ziemniaki nawet 30 lat.
Prawo chroniące hodowców roślin
Zarówno hodowca roślin jak i odmiany przez niego wyhodowane są chronione prawem międzynarodowym, ale również polskim. Jest to swoista ochrona własności intelektualnej, ale w tym wypadku dotyczy ona roślin. Dzięki temu twórca konkretnej odmiany ma możliwość zarabiania na produkcie, który stworzył pobierając za to opłaty licencyjne.
W Polsce kwestie te reguluje USTAWA z dnia 26 czerwca 2003 r. „O ochronie prawnej odmian roślin”, z późniejszymi zmianami. Mówi ona w Art. 21., że: „Wyłączne prawo obejmuje: wytwarzanie lub rozmnażanie, przygotowanie do rozmnażania, oferowanie do sprzedaży, sprzedaż lub inne formy zbywania, eksport, import, przechowywanie – materiału siewnego odmiany chronionej.”
Jednak w treści Ustawy można również wyczytać, że karze nie podlegają ci, którzy rozmnażają rośliny na potrzeby własne, niezarobkowe. Mówi o tym Art. 22. 3: „Przepisów ust. 1 i art. 21 nie stosuje się do materiału siewnego i materiału ze zbioru przeznaczonego: 1) na własne niezarobkowe potrzeby; 2) do celów doświadczalnych; 3) do tworzenia nowych odmian, z wyjątkiem odmian, o których mowa w ust. 1 pkt 3, jeżeli odmiany te są wykorzystywane w celach zarobkowych.”
Jednym słowem rozmnażanie roślin we własnym ogródku karane nie jest, ale już wymiana czy też sprzedaż jak najbardziej. A jakie są kary? Mogą być bardzo dotkliwe. Jak choćby wspomniany na początku mandat w wysokości 5 tysięcy złotych, co dla przeciętnego ogrodnika jest przecież karą niezwykle dotkliwą. Ale przewidziane w Ustawie kary mogą być dużo dotkliwsze:
Art. 37 mówi bowiem, że: „Kto: 1) narusza wyłączne prawo do odmiany, 2) oznacza nazwą odmiany chronionej wyłącznym prawem materiał siewny lub materiał ze zbioru innej lub nieznanej odmiany – podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.” Jak widać żartów nie ma.
Gdzie szukać roślin objętych licencją
W Polsce wykaz roślin objętych ochroną prowadzi Centralny Ośrodek Badania Odmian Roślin Uprawnych (COBORU). Jednak fakt, że którejś z odmian w nim nie ma, nie oznacza wcale, że nie jest prawnie chroniona. W naszym kraju bowiem obowiązuje również prawo Unii Europejskiej, a unijne prawo również chroni hodowców. Wykazu tych roślin należy szukać we Wspólnotowym Urzędzie Odmian Roślin (CPVO) lub w Katalogu EU. Ale to nie wszystko, bowiem rośliny pochodzące spoza Unii Europejskiej również są chronione, a ich wykaz znajduje się w dokumencie o nazwie: Międzynarodowa Lista Odmian OECD.
Czy są odmiany roślin, których licencja nie obowiązuje?
Tak, są takie odmiany jak choćby te, które odkryto 25 lat temu i wcześniej. Ale przeszukaliśmy Internet i nigdzie nie udało nam się znaleźć takiej listy, ani w ogóle informacji, gdzie takich roślin szukać. Ale może któraś/yś z naszych Czytelniczek/ków wie, gdzie można znaleźć takie dane? Z przyjemnością udostępnimy nasze łamy.
Forów internetowych, grup na FB, gdzie można wymienić się sadzonkami, nasionami czy też je sprzedać jest całe mnóstwo i mnóstwo ludzi z nich korzysta. Chyba jednak niewiele osób wie, że to w większości przypadków jest niezgodne z prawem. Chyba też nigdy dotąd nie zdarzało się, żeby w tych miejscach odbywały się kontrole. Wszystko jak widać do czasu. Pamiętać bowiem należy, że nieznajomość prawa wcale nie zwalnia nas z jego przestrzegania.
Fot. główna: aleslanger/pixabay.com
Odmiany z wykupioną licencją mają obowiązkową etykietę, w której przy nazwie jest napis PBR albo literka R.
Bardzo dziękujemy za tę informację 🙂
Na takiej stronie z ogłoszeniami podaje się swoje dane kontaktowe.
A jeśli do tego dojdzie profesjonalny i szczegółowy opis zbywanego towaru z nazwą handlową.
Producentowi, albo właścicielowi praw do odmiany nie pozostaje nic więcej tylko telefon do swojego prawnika.
Teraz pytanie.
Czy w takim razie powinienem trzymać wszystkie dowody zakupu każdej flancy, każdej torebki nasion,
każdego drzewka owocowego na wypadek wizytowania mojej działki przez „smutnych panów”?
Najpewniej było by nie sprzedawać i nie ogłaszać się w internecie.
A co do odmian to szukać ich w starych podręcznikach
i poradnikach działkowca.
Tylko jaki przedsiębiorca bawiłby się w rejestracje odmian regionalnych i amatorskich?
Idą ciekawe czasy.
Jeszcze będziemy światkami scen w których grupki emerytów pokątnie będą dilować nasionami pomidora i pietruszki.
„Wnusiu co ty wiesz o konspiracji.
Te twoje konopie to pryszcz. Dziadziuś z babcią szmuglowali rabarbar.”
🙂