To m.in dla tych widoków wybraliśmy to miejsce i przenieśliśmy się z dużego miasta na ten koniec świata, gdzie do sąsiadów mamy kilkaset metrów. To jest miejsce, gdzie czas się zatrzymał, gdzie najczęściej słychać tylko szum wiatru w konarach drzew i śpiew ptaków. No i żurawie drą dzioby 😉
Rzeczka płynie kilkadziesiąt metrów za domem, są w niej ryby i widziałam bobra. W szuwarach mieszka para dzikich kaczek, dzikich gęsi no i żurawie. Przylatują pelikany, czaple i kormorany. To jest widok, który podziwiam codziennie, bo przytrafił mi się miastowy pies, który podwórko traktuje jak przedłużenie domu i się tam nie załatwia, więc trzeba kilka razy dziennie wyjść z nią na spacer 🙂
Miałam to szczęście, że moją pięćdziesiątkę obchodziłam już tutaj, bo mogę pracować zdalnie. Zaczęliśmy nowy etap życia i mimo różnych jego zakrętów dane nam jest mieszkać w miejscu, które ukochliśmy 🙂
Sentymentalnie się zrobiło ;P
Ale żeby nie było, że to tylko cud, miód i sielanka, to rzeczka ta płynie przez wielohektarowe rozlewiska, które są prawdziwą wylęgarnią wszelakiego robactwa, a przodują w tym wylęganiu KOMARY! Koszmar minionego lata!!! Może trudno w to uwierzyć, ale w poprzednim sezonie, gdy już nastała era komarów, czyli od początku czerwca spędziliśmy może 2-3 wieczory przed domem. Nawet za dnia, w pełnym słońcu żarły. Nie dało się ani posiedzieć ani zrobić grilla. Na dodatek jestem uczulona, więc wyglądałam jakby mnie dżuma dopadła. Pokusiliśmy się nawet o zrobienie oprysku jakimś naturalnym preparatem, ale pomogło jak umarłemu kadzidło ;P
Teraz więc jesteśmy w trakcie budowy werandy, która będzie cała osłonięta moskitierą, żeby dało się posiedzieć na świeżym powietrzu.
<— Poprzedni wpis Następny wpis —>
Wszystkie wpisy z bloga „Z życia kiepskiej Ogrodniczki” znajdziesz tutaj.
Jeśli chcesz, aby również Twój blog pojawił się na naszym portalu napisz do nas na [email protected]