21 maja 2022 rok (sobota)
Wróciłam w piątek bardzo późno i czekały już na mnie skończone skrzynie. Fajnie…
Widziałam na FB jak sadzą warzywa w takich pojemnikach materiałowych, z agrotkaniny. Drogie to cholerstwo i okrągłe, więc mało praktyczne. Poszukałam sobie w necie i znalazłam prostokątne i tańsze. Ciekawe czy taka uprawa się uda. Postanowiłam zrobić w nich zagonek poziomek i zasadzić sałatę.
Większość sadzonek pomidorów kupiłam koło 20 kwietnia i była to głupota stulecia, jeśli nie miało się zamiaru sadzić ich od razu np. w szklarni. W mojej letniej kuchni, z dwoma marnymi oknami zwyczajnie zmarniały. Myślałam sobie, że pewnie później już nie będzie albo tak przebrane, że nie dostanę tych, które chcę, np. duże malinowe czy bawole serca. I tylko je zmarnowałam. Pojechaliśmy rano na rynek – to cała wyprawa, bo do najbliższego miasta jest stąd ok. 30 km, a tam pomidorów od diabła i trochę i jedne ładniejsze od drugich. Często kwitnące albo już z zawiązanymi owocami. A te moje biedy nie wiem kiedy zakwitną. W przyszłym roku już tego błędu nie popełnię i będę kupowała koło 15go maja. Jak widać na zdjęciu część odbiła a część umiera.
Trochę się te pojemniki rozjeżdżają… One są w zasadzie przeznaczone do tych skrzyń, ale chyba gdy jest pojedyncza. W przyszłym roku, jeśli się te skrzynie sprawdzą, to dokupię jeszcze po jednym segmencie, wtedy już się wcale nie będzie trzeba schylać 😉
Dobra…sadzimy i siejemy :-)))
Miałam to wszystko robić sama, ale okazało się, że kotwy do mocowania okien są nie w tym rozmiarze, więc zamiast montować okna i drzwi, Mąż pomagał mi w ogrodzie. Nosz cholernie mi żal, że te kotwy nie takie…. (hehe).
Na pierwszy ogień poszła sałata. Flance kupiłam rano na rynku. Fakt, wyboru nie było bo tylko sałata masłowa i sałata lodowa, ale miesiąc temu kupiłam całe mnóstwo odmian, które uśmierciłam bo nie miałam kiedy sadzić.
Pierwsze dwa rządki poziomek kupiłam na rynku, te od prawej to moje zeszłoroczne, które przesadziłam. Marzą mi się poziomeczki w dużej ilości…
Ogórki też kupiłam rano, bo te kupione wcześniej wszystkie dokonały żywota. Nigdy więcej kupowania na zapas przed czasem!
Zastanawiałam się co zrobić z ogórkami, które wyłaziłyby ze skrzyni. A tu Mąż wpadł na genialny pomysł i wykorzystał stare ogrodzenie, które sobie stoi w dawnej oborze. Jednym słowem będą się ogórki pięły 🙂
Bardzo chciałam mieć sad, a w nim przede wszystkim czereśnie. Bo kojarzą mi się z cudownym, szczęśliwym i ciepłym dzieciństwem, czyli wakacjami u Babuni 🙂 Tutaj nie widać wszystkiego, ale mam już 4 drzewka czereśniowe, a mam zamiar dokupić jeszcze dwa 🙂 Miejsce jak widać czeka. Mam też śliwkę, jabłonki, grusze, jabłko-gruszkę (cokolwiek to jest), orzecha włoskiego, brzoskwinię starą, która tutaj już rosła (z tą brzoskwinią to było grubo, ale o tym w innym wpisie), kupiłam też nową brzoskwinię i nektarynkę. A wkoło polne kwiaty będą rosły….<marzy> 🙂
„Mała Megi…u.u.u.u…”, tfu! Moja Maggi! 😉 Zeszłoroczna, myślałam, że ją chwasty zabiły, a tu proszę….pięknie rośnie 🙂
Na koniec dałam jeszcze radę wyzwolić z chwastów trzy krzaczki borówki amerykańskiej. Perz taki, że mi prawie ręce z zawiasów powyrywał. Trzeba to jakoś ogarnąć.
Z ogrodu wyszłam, gdy było już szarawo. W takich chwilach, gdy boli każda kosteczka błogosławię wannę…Mamy ją tutaj od niedawna i kocham ją miłością bezgraniczną 😉
P.S. Jak chyba trochę widać Mąż wykosił co nieco u Sąsiadów, bo chwasty były już prawie mojej wysokości. Taka syzyfowa praca z tym pieleniem, bo wszystko i tak przerasta albo się rozsiewa.
<— Poprzedni wpis Następny wpis —>
